Pomyślałam sobie, że jest już dobrze skoro potrafi mnie coś wyprowadzić z równowagi. Na zasadzie, że jak jesteś podłamany nie zwracasz uwagi na nic wkoło. A tu proszę bardzo. Obsłudze McDonald udało się mnie wyprowadzić z równowagi. Wchodzimy sobie do McDonald z mężem i córeczką. Mamy 25 minut do pociągu. Wybiegliśmy rano bez śniadania więc może kupimy chociaż sobie kanapki a Małej frytki i kurczaczki. Ucieszyliśmy się bo w środku pustki. Pan z obsługi od razu reaguje i podchodzi do kasy. Zamawiamy i dostajemy swój numerek. Mamy 20 minut więc spoko wodza zdążymy. Gdy czekamy na zamówienie słyszę zza pleców nieprzyjemny, zapijaczony śpiew. Przygarniam dziecko do siebie, mąż odruchowo staje pomiędzy nami a ewidentnie szukającym zaczepki mężczyzną. „Co już pośpiewać sobie nie wolno?” – rzuca podniesionym tonem pijak. Mąż obejmuje mnie i córeczkę i odwracamy się w drugą stronę. Pijak znajduje sobie inne ofiary do zaczepki. Zamawia również kanapkę. Po zamówieniu odchodzi w głą...