Nie mówiłam o tym nikomu, ale strasznie się bałam. Na każdej konsultacji neurochirurgicznej słyszałam pytanie „Ale w ciąży pani nie jest?” albo „Dobrze, że Pani nie jest w ciąży”. Przy każdym takim pytaniu coś się we mnie w środku ściskało. Skąd miałam wiedzieć, że nie jestem? Mam wspaniałego męża i nie stosuje najskuteczniejszej metody antykoncepcji czyli abstynencji seksualnej. Nawet mój kolega, któremu powiedziałam o guzie stwierdził, jakie to szczęście że nie jestem w ciąży. Wiedziałam, że w ciążę się łatwo nie zachodzi, wiedziałam że prawdopodobieństwo jest małe, ale po tej diagnozie boję się już wszystkiego.
Jeszcze oczywiście przez stres miesiączka się opóźniała. Ale jest. Chyba jeszcze nigdy nie cieszyłam się tak bardzo z przeszywającego bólu w dole brzucha. Jest super. W końcu zeszło ze mnie to całe czarnowidztwo, bo ciąża plus nowotwór to już naprawdę można zwątpić.
Wiec siedzę sobie w pracy razem ze swoim bolącym brzuchem i uśmiechniętą buzią. Ostatnio ta buzia dość rzadko się uśmiecha. Najczęściej gdy patrzę na swoją córeczkę. Gdy bawimy się razem, gdy ona wymyśla coraz to nowe powiedzonka i zabawy. Gdy oburza się jak jej coś nie pasuje. Wiem, że ona nie zdaje sobie do końca sprawy z tego co się dzieje i bardzo się z tego cieszę. Nie chcę, żeby udzielił się jej mój strach. Każdego dnia robię wszystko, żeby ona czuła że wszystko jest tak jak dawniej…
Komentarze
Prześlij komentarz