Rzadko biorę udział w konkursach, bardzo rzadko. Gdy przeglądałam Facebook zobaczyłam, że Burda robi konkurs z okazji dnia mamy. Chodziło o zamieszczenie zdjęć rzeczy, które uszyło się dla dziecka. Pomyślałam sobie, że przecież zrobiłam dla Oli 2 świetne rzeczy: Furie i przebranie tygrysa. Czemu nie, zamieściłam zdjęcia obydwu rzeczy pod postem Burdy. Zamieściłam i zapomniałam. Następnego dnia moja siostra napisała do mnie, że zajęłam drugie miejsce w konkursie. Na początku myślałam, że żartuje. Ale okazało się, że ani trochę. Rzeczywiście zajęłam drugie miejsce i żeby było jeszcze weselej, moja siostra zajęła pierwsze :). Śmiałyśmy się później, że rozbiłyśmy bank ;).
Niby taka zwykła nagroda, nie ma się co rozpisywać, ale czasami w życiu niewielki impuls prowadzi do czegoś ważnego. Nagrodą był dyplom, kilka egzemplarzy Burdy i kosmetyki, ale nie o nagrodę rzeczową tu chodzi. To wyróżnienie, to dostrzeżenie przez osoby znające się na szyciu, w tym co zrobiłam czegoś fajnego przypomniało mi ile szycie i dzielenie się tym co uszyłam sprawiało mi kiedyś radości. Jaką było dla mnie odskocznią od bieżących spraw, jaki stanowiło reset.
W życiu są momenty piękne i takie, które przytłaczają nas na długo i zmieniają na zawsze. Dla mnie takim momentem była śmierć mojego taty. Jego śmierć sprawiła, że część mnie zgasła. Najpierw myślałam, że to tymczasowe i że rozpali się na nowo. Później zrozumiałam, że muszę się nauczyć z tym żyć. Czas wcale nie sprawia, że mniej boli, sprawia tylko że uczymy się z tym bólem żyć. Po śmierci taty przestałam robić wiele rzeczy, które sprawiały mi przyjemność. Jedną z nich było szycie. Nie szyłam kilka miesięcy, maszyny dotykałam tylko po to żeby zetrzeć z nich kurz. Pierwszą, rzeczą jaką uszyłam była sukienka dla mojej córki. Dzieci potrafią w nas budzić skrajne emocje, od wielkiej miłości do nieopanowanej złości ;), ale wtedy to ona podała mi swoją małą rączkę. Dzięki niej znowu zaczęłam szyć. Ona wymyślała coraz to nowe rzeczy, które były jej "niezbedne" a ja szyłam ;).
Po kilku miesiącach takiego "szycia na życzenie" mojej córki zaczęłam szyć jak dawniej, dla własnej przyjemności. Szyłam, ale nie fotografowałam i nie pisałam. Uśmiechanie się do zdjęcia jakoś było poza moim zasięgiem. Ten dyplom oczywiście mnie nie odczarował. Ale sprawił, że znowu zaczęłam myśleć o tym, że może warto się swoja pasją dzielić ;).
Po kilku miesiącach takiego "szycia na życzenie" mojej córki zaczęłam szyć jak dawniej, dla własnej przyjemności. Szyłam, ale nie fotografowałam i nie pisałam. Uśmiechanie się do zdjęcia jakoś było poza moim zasięgiem. Ten dyplom oczywiście mnie nie odczarował. Ale sprawił, że znowu zaczęłam myśleć o tym, że może warto się swoja pasją dzielić ;).
Komentarze
Prześlij komentarz