Dawno już nie pisałam niczego od siebie. Zwykle pokazuje co uszyłam albo co wydziergałam. Pewnie jakoś przy szyciu i dzierganiu moje emocje rozładowują się na tyle, że nie muszę ich przelewać na bloga.
Niestety zamiast odpoczynku miałam przyjemność przejść weekendowy koszmar. Najpierw jakieś zawirowania rodzinne, na szczęście nie w gronie ja, mój mąż i moje dziecko, ale w rodzinie tak bliskiej, że nas to dotyka. Cała sobota zrypana.
W niedzielę za to wykazał się mój sąsiad z góry i wezwał do nas policję na interwencję. Liczyłam się z tym, że kiedyś może do tego dość bo mieszka nad nami para, totalnie nie przystosowana do życia w bloku. Już 2 czy 3 razy przychodził do nas facet i tłumaczył, że oni z żoną są miłośnikami ciszy i nie życzą sobie jakichkolwiek hałasów. No to chłopaku źle trafiłeś bo mieszkasz w bloku.
U mnie w domu jest dość muzykalnie, mąż gra na gitarze i perkusji, córeczka się od niego uczy. Dla pełnej jasności, zawsze uważamy z głośnością sprzętu i jeszcze nigdy żaden inny sąsiad na skargę do nas nie przyszedł. Natomiast ten niechlubny wyjątek, uważa że cisza nocna obowiązuje cały dzień.
Ostatnio nawiedził nas jakieś 2 miesiące temu koło 21.00. Ola już spała, więc można sobie wyobrazić, że w domu nie było hałasu. Każda matka wie, że nikt nie chce sobie obudzić świeżo uspanego dziecka. Mąż cicho grał w swoim pokoju na gitarze. Walenie pięścią w drzwi, biegnę bo boję się żeby dziecko się nie obudziło. Gość zaczyna swoją gadkę, że jest głośno, że jego żona kładzie się o 21 i nie może zasnąć, że jego zdaniem w bloku w ogóle nie można grać na takim sprzęcie, że oni z żoną uwielbiają ciszę. Cisza nocna nie ma tu nic do rzeczy, są inne paragrafy. Gość zaczyna nas straszyć prawnikami i policją. Tłumaczymy mu, że mamy prawo korzystać ze swojego mieszkania, w tym w nim grać. Skończyło się tak, że my powiedzieliśmy, że mąż gra na gitarze i będzie grał a on straszył nas policją i paragrafami. Powiedziałam, że nie życzę sobie żeby do nas przychodził.
Byłam wściekła, jak komuś może przeszkadzać muzyka tak cicha, że nie wybudza nawet mojego dziecka. Zawsze staramy się jednak zrozumieć innych ludzi. Może ta laska ma jakąś dziwną pracę itd., może jest chora, może jakoś słuchowo przewrażliwiona? O ile byłam sobie w stanie wyobrazić, że perkusja może przenosić jakieś wibracje to nie umiałam sobie wyobrazić o co chodzi z cichą gitarą. Uzgodniliśmy z Krzysiem, że nie ważne od której jest cisza nocna, po 21 nie będziemy podłączać żadnego sprzętu, będzie sobie najwyżej grał akustycznie. Generalnie wyszło tak, że w tygodniu w ogóle nie włączał nagłośnienia, jedynie w weekend.
Niedziela 11.40 dzwoni domofon. Szykujemy się właśnie do kina. Policja. Jakoś w naszym kraju wizyta policji nie kojarzy się człowiekowi z niczym przyjemnym. Tłumaczę Oli, że nie wiem po co panowie przyszli, że być może nie zdążymy do kina. Wchodzi 2 bardzo miłych policjantów i mówią, że wzywaliśmy policję na interwencję. My nie wzywaliśmy, żadnej policji. Pytam się czego miała dotyczyć ta interwencja. Głośnego grania na perkusji. Patrzymy na siebie z mężem, i tłumaczymy policjantom, że ta interwencja nie jest nasza ale pewnie dotyczy naszego grania na perkusji. Zaczynam kojarzyć, że przed pójściem pod prysznic Ola poprosiła żeby Krzysiek zagrał na perkusji a ona będzie tańczyła. Trwało to może jakieś 15 minut. Głośność była ustawiona jak zwykle, czyli na poziomie nieuprzykrzającym życia komukolwiek. Mówię policjantom jak było. Pokazuję elektroniczną perkusję. Policjanci nas spisują i mówią ze śmiechem, że sąsiedzi muszę się chyba przyzwyczaić do życia w bloku. Wychodzą, cała interwencja trwa 5 minut, zdążymy jeszcze do kina.
Patrzę na twarzyczkę mojej córki. Gdy weszli policjanci pobiegła do swojego pokoju. Jest przestraszona. Mówi, że pobiegła do swojego pokoju bo się bała. Pyta czy będziemy musieli zapłacić mandat za to, że ona z tatusiem grała na perkusji i tańczyła. Tłumaczymy jej, że nie musimy zapłacić żadnego mandatu, że ona nie robiła nic złego. Pyta się nas czy ona będzie się jeszcze mogła bawić bączkiem. Tak Perełko, będziesz mogła robić wszystko co do tej pory. Moje dziecko się boi. Wszystko się we mnie ścisnęło. Moje dziecko jest przestraszone bo jakiś palant dzwoni na policję o godzinie 11.30 w dzień tylko dlatego, że ktoś na 15 minut włączył perkusję. Mam bardzo zdolne muzycznie dziecko, pięknie śpiewa, gra na instrumentach. Nie chcę, żeby bała się wydawać z siebie głosu, myśląc że robi coś złego i że przyjedzie policja.
Teraz wiem, że te ciągłe ustępstwa z naszej strony były bez sensu. Facet zamiast się ucieszyć i dać spokój stał się coraz bardziej roszczeniowy. Ma szczęście, że trafił na rodzinę z małym dzieckiem - zero głośnej muzyki, zero imprez, zero pijanego wycia itp. U nas w domu nigdy wieża nie była rozkręcona na maksa. Zawsze zwracałam uwagę na innych, w myśl zasady że moja wolność kończy się tam gdzie zaczyna wolność innych. Ale teraz ktoś chce mi swoimi buciskami wejść w mój dom za daleko. Mam prawo w swoim domu grać na instrumentach i słuchać muzyki i żadem miłośnik ciszy absolutnej mi tego nie zabroni. Bo może on wraca po pracy i chce się relaksować absolutną ciszą, ale ja chcę wracać z pracy i relaksować się grą na gitarze czy słuchaniem innej muzyki. I on nie może sprawiać, że zamiast uśmiechać się gdy słyszę jak mój mąż gra na gitarze a córka przygrywa mu na ukulele, zacznę się stresować czy palant nie dzwoni na policję i czy moje dziecko się znów nie przestraszy.
Nie zostawię tak tego. Gdyby ludzie mieszkający na górze byli normalni, poszłabym i z nimi porozmawiała. Bo chcąc się wyzłośliwić, nie zdawali sobie chyba sprawy, jak może zareagować na to małe dziecko. Ale ponieważ oni normalni nie są rozmawiać z nimi nie zamierzam. Teraz ja zajmę się donosami na nich, najpierw do wspólnoty. A jeśli policja pojawi mi się w moim domu jeszcze raz, poproszę grzecznie o ukaranie sąsiadów za bezpodstawne wezwanie policji na interwencję. Jeśli to nie pomoże, złożę na policji doniesienie o uciążliwym nękaniu - art 107 KW. Gość jeszcze nie zdaje sobie sprawy jak potrafią walczyć matki, gdy czują, że ktoś krzywdzi ich dziecko.
Komentarze
Prześlij komentarz