Wciągnęło mnie szycie zabawek, a najbardziej lalek. Najpierw szyłam wszystkie z wykroi Tilda. Na początku wydawało mi się, że to idealne rozwiązanie a lale są śliczne. I oczywiście są, jednak im dłużej je szyłam tym bardziej miałam ochotę coś zmienić. Chciałam mieć taki własny wykrój lalki. Najbardziej przeszkadzała mi płaska główka laleczki, trochę nienaturalne wydawały mi się również jej proporcje. Korciło mnie i korciło, aż w końcu postanowiłam pokombinować.
Musze przyznać, że nie doszacowałam pracochłonności tego wyzwania. Rysowałam na papierze milimetrowym, wycinałam, przenosiłam na materiał, szyłam, wycinałam, wypychałam, żeby na końcu stwierdzić, że to jednak nie to ;). Zaczęłam w sobotę a akceptowalny wykrój powstał wczoraj wieczorem. Oczywiście nie poświęcałam na to całych dni, ale długie wieczory owszem ;).
Na razie lalka ma oddzielnie ręce, nogi i resztę ciała, więc może się jeszcze okazać, że nie podoba mi się po zszyciu w całość ale mam nadzieję że tak nie będzie. Mój wewnętrzny głos podpowiada mi, że chciałby przy niej jeszcze pokombinować, ale na szczęście udało mi się z nim umówić, żeby doszyć tą lalę do końca i ewentualnie kombinować przy następnej.
Teraz zastanawiam się jak ubrać ten mój prototyp ;). Chciałabym, żeby miała chociaż jedną część garderoby, która można by było zdjąć. Generalnie lalki Tilda i inne szyte lale najczęściej mają ubranka, których nie można zdjąć. I tego do końca nie da się uniknąć. Ale ja myślę o szyciu każdej lalce jakiegoś wierzchniego ubrania: bluzy, kurtki, marynarki, futerka czy czegoś podobnego. Na razie pomysłów za dużo i dlatego wykonanie stoi w miejscu. Mam nadzieję, że niedługo będę mogła Wam pokazać lalę w pełnej krasie :).
Komentarze
Prześlij komentarz