Piątek 13.41. Za oknem świeci wspaniałe słońce, zaczyna się wiosna. Moja córeczka, gdy wczoraj zobaczyła krokusy powiedziała radośnie „Mamusiu, wiośna juś naplawdę przyszła, kwiatki ziakwitły”. Kocham te moje 14 kilogramów szczęścia. Jak często myślę, że jestem szczęściarą? Pomyślałam tak wczoraj. Mąż rozbierał córeczkę do kąpieli. Śmieli się razem i dyskutowali zawzięcie. Patrząc w ich roześmiane oczy, pomyślałam jak bardzo ich kocham i jaką jestem szczęściarą, że ich mam. Jak ważne jest, żeby czasami, chociaż na chwilkę przystanąć i dostrzec to co się ma a nie widzieć tylko to, do czego się goni. Ja nie chcę do niczego gonić. Jest mi dobrze tu i teraz. Z tym, że co rano mogę patrzeć w dwie pary zaspanych i najukochańszych oczu. Jedne takie maleńkie i niebieskie, które śmieją się do mnie mówiąc „Trzeba obudzić tatę, oć mama oć. Idziemy razem”. A drugie takie zaspane na maksa, ledwo widoczne spod opadających powiek. Wskakujemy pod kołdrę i wtulamy się w niego. Zanim...