Jak polubić piłkę nożną? Trzeba mieć ogrom czasu, obejrzeć mnóstwo meczy i męża pasjonata. Tak naprawdę to jedno z bardziej czasochłonnych hobby jakie znam. Ja zaraziłam się nim przez czysty przypadek. Mimo, że moja ciąża była stanem błogosławionym i wyczekanym, był to również czas koszmarnych, niekończących się bólów głowy, jadłowstrętu, zgagi, mdlenia bez uprzedzenia do 5 miesiąca, mdlenia poprzedzonego dziwnym mrowieniem nóg po 5 miesiącu. Tak więc większość tego cudownego, błogosławionego okresu przesiedziałam w domu na kanapie. Skuteczność mdlenia była tak wysoka, że po tym jak ostatkiem sił wróciłam do domu omdlewając na kanapie, wynajęliśmy nawet osobę do wyprowadzania mojego własnego psa. Na szczęście ominęły mnie bóle kręgosłupa, puchnięcie nóg i hemoroidy.
Ale wracajmy do tematu, miała być piłka nożna. Ja polubiłam ją właśnie w pomiędzy zgagą a bólem głowy. Gdy rozkładaliśmy się z mężem na kanapie przed telewizorem i nie było nic ciekawego do oglądania (poza meczami oczywiście, ale ja wtedy uważałam, że coś takiego jak mecz nie może być ciekawe) on pytał czy w takim razie może włączyć mecz. Było mi dokumentnie wszystko jedno co włączy. Przez ból głowy nie mogłam się na niczym skupić. Pewnie gdyby chciał oglądać boks moja reakcja byłaby taka sama. Wtłaczałam więc w siebie mniej więcej 2 mecze dziennie, dyskutując przy tym na temat fauli, spalonych, żółtych i czerwonych kartek, transferów, piłkarskich managerów i różnych rodzajów rozgrywek. Ciekawość wkraczała bardzo malutkimi kroczkami. FIFA, UEFA, Liga Europy, Liga Mistrzów, Ekstraklasa, Ligi europejskie, powoli zaczynałam czuć kto jest kto w europejskiej piłce. Mistrzostwa Świata w RPA pozwoliły mi nałożyć na to jeszcze wymiar reprezentacji narodowych. Nie zauważyłam kiedy byłam stracona dla świata.
Gdy wchodziłam na portale informacyjne z zaciekawieniem buszowałam po omijanej wcześniej rubryce sport. Mam swoje ulubione drużyny (tu króluje Barcelona, ale nie jest to królowanie niepodzielne, ostatnio walczy z Napoli i Liverpool) i ulubionych piłkarzy. Tak chyba trochę po kobiecemu, niektórych po prostu lubię – Iniesta, a do niektórych nie żywię żadnej sympatii ale oglądanie ich na boisku sprawia mi niebywałą przyjemność – i tu króluje Ibrahimowić a zaraz za nim podąża Suarez. Kiedyś lubiłam oglądać Garetha Bale, ale to były czasy Tottenham. Zerkałam jakie będą mecze w Lidze Angielskiej i jak grał Tottenham to myślałam sobie, że może akurat coś fajnego pokaże. Polska Ekstraklasa jakoś nie dorobiła się u mnie swojego faworyta, ale oglądam mecze reprezentacji i denerwuje mnie ta ciągła nagonka na drużynę narodową. Powinniśmy się uczyć kibicowania od Irlandczyków. I z góry współczuję każdemu trenerowi przyjmującemu szczytne stanowisko trenera reprezentacji. No może nie każdemu, ale tym, których zdążyłam polubić za to co robili we własnych klubach, czyli Fornalikowi i Nawałce.
Taki ze mnie mały piłkarski kibic, który stopuje sobie Ligę Plus Ekstra gdy musi położyć spać córeczkę i czeka na niedzielne podsumowanie lig europejskich. Ma w smartfonie wgraną aplikacje FotMob i wchodzi czasem na weszlo.com. A ostatnio jak się wciągnęłam w końcówkę meczu Atletico Madryt z Realem, to mój mąż musiał przejąć skakanie jak żabki z Kotem Psotem. Kochanie dziękuję.
Komentarze
Prześlij komentarz