Manipulacja czyli ładniej opakowane oszustwo. Chyba powoli mam dosyć bombardowania mnie ze wszystkich stron kłamstwem w coraz to ładniejszym opakowaniu. Może jestem trochę przeczulona ale gdy dociera do mnie jakiś przekaz od razu zastanawiam się jaki efekt miał on wywołać. Czyli co manipulant chciał osiągnąć. I coraz rzadziej, znajduję wolną przestrzeń, w której nikt nie chce wywrzeć na mnie jakiegoś wpływu.
Rano budzi mnie moja trzyletnia manipulantka, która jest w 100% skuteczna stosując wszystkie sobie znane sposoby w dostaniu rajstopek i sukieneczki w ulubionym kolorze, śniadanka jakiego sobie zamarzy i bajeczki przed przedszkolem. Muszę jednak przyznać, że jest to najprzyjemniejszy rodzaj manipulacji jaki znam. Przynajmniej na razie.
Też nie jestem święta, przy wyjściu to ja stosuje wszelkie metody wpływu, żeby zamiast na piechotkę pojechała wózkiem (15 minut zaoszczędzonego czasu) i żeby nie wzięła do przedszkola wszystkich zabawek ze swojego pokoju. I tak oto wzajemnie zmanipulowane docieramy do przedszkola.
Prywatnego przedszkola, w którym drzwi otwiera nam zawsze miła i uśmiechnięta osoba, mimo że to poniedziałek z samego rana a na dworze leje jak z cebra. I nawet jak zabłocisz wózkiem cały korytarz wszyscy z uśmiechem to posprzątają. Panie zawsze powiedzą, że dziecko bawiło się super, nawet jak odbierając widzisz zapłakane oczka. Obraz krainy szczęśliwości musi być zachowany. Przecież właśnie za ten obraz płacisz każdego miesiąca do piątego.
W drodze do pracy przeglądam wiadomości. Polityka, ten temat od kilku lat omijam dalekim łukiem. Przeglądam tylko nagłówki. Nie chce mi się nawet zagłębiać w to, co znowu wymyślili specjaliści od PR poszczególnych partii. U polityka ze szczerością odwrotnie niż u czteroklasisty z tabliczką mnożenia. Czteroklasista wyrwany ze snu powinien ją znać, polityk nawet wyrwany ze snu powinien o niej zapomnieć. Wiadomości ze świata. Tych prawie nie ma, pomijając Ukrainę. Relacje z konfliktu w naszych mediach, porównując do przekazu światowego bardzo jednostronne. Które media przedstawiają to rzetelnie, hmm pewnie żadne. Najpierw trzeba by było sprawdzić czyją własnością są te media i jaki mają interes w przedstawianiu informacji, w ten czy w inny sposób. Przecież nie po to ktoś zainwestował w media, żeby teraz tego nie wykorzystywać.
Jeden z głównych nagłówków „Mężczyzna wstał i przerwał kazanie, inni wyszli z kościoła”. Kościół jak każda organizacja manipuluje swoimi członkami dla uzyskania swoich celów. Ostatnio ta manipulacja przebiega w coraz bardziej nieudolny sposób. Żeby dobrze kimś manipulować, trzeba świetnie go znać, jego potrzeby, słabości. A kościół odpływa coraz dalej od swoich wiernych. Tak daleko, że nawet nie czuje, że są oni coraz częściej zbulwersowani. Nie wiem dlaczego, przynajmniej w gronie moich znajomych zawsze było duże przyzwolenie na mówienie przez księży głupot. Często słyszałam „Kazanie trzeba jakoś przetrwać”, „Nie trzeba się z nimi zgadzać, ale do kościoła trzeba pójść”. Od jakiegoś czasu nie chodzę, nie mogłam już znieść tego politycznego bełkotu z ambony. Wierzę w Boga, rozmawiam z nim kiedy jest mi ciężko i dziękuję mu w chwilach radosnych, czasami idę go odwiedzić, ale wtedy gdy nie ma żadnej mszy i wiem, że nikt nie będzie mi nawijał makaronu na uszy. Wiem, że nie jestem w takim podejściu odosobniona. Czasami nie mogę sobie nawet wyobrazić jaki cel chcą osiągnąć przedstawiciele kościoła plotąc po prostu nieakceptowane społecznie bzdury. Czytam ten artykuł i myślę sobie, że jestem tchórzem. Mężczyzna wstał, powiedział co myśli i wyszedł z Kościoła. Odwagi cywilnej pogratulować.
Docieram do pracy. Tutaj manipulacja nazywa się motywowaniem i nabiera pozytywnego wydźwięku. Za tym pozytywnym wydźwiękiem kryje się przelew na koncie pod koniec każdego miesiąca. Gdyby zer na tym przelewie było dostatecznie dużo pewnie dla większości z nas ta motywacja byłaby już wystarczająca. Ponieważ zer na koncie ciut za mało, pracodawcy prześcigają się jak mogą w „motywacji miękkiej”, nie ma to jak poklepanie szefa po ramieniu.
W drodze do domu zaatakują mnie bilbordy reklamowe, karzące mi wierzyć, że kuchnia się sama wyczyści a kopciuszek pójdzie na bal, że jedna czekolada jest bardziej czekoladowa od innej, że tylko „naturalny magnez” sprawi, że będę odstresowana i wypoczęta…
Komentarze
Prześlij komentarz