Moja córeczka poprosiła mnie wieczorem, żebym przed snem poczytała jej bajkę "Dziewczynka z zapałkami". Spytałam się skąd zna tą bajkę. Pani puściła ją dzieciom w przedszkolu podczas odpoczynku. Starałam się wytłumaczyć córeczce, że to jest bardzo smutna bajka, że może lepiej poczytajmy coś weselszego. Wzięłam książkę z bajkami Andersena i powiedziałam jej, ze ten pan napisał wiele innych ciekawych bajek. Ale uparcie chciała przeczytać "Dziewczynkę z zapałkami". Uległam.
Ola słuchała uważnie a później powiedziała: "Mamusiu ta bajka jest piękna, przecież babcia przychodzi, bierze ją na ręce i zabiera tam gdzie obie będą szczęśliwe". Przytaknęłam jej, myśląc, że na tłumaczenie niektórych rzeczy przyjdzie jeszcze czas. Córeczka powiedziała jednak, że chciała posłuchać tej bajki bo chce o niej porozmawiać. I zaczęły się pytania, które sprawiły, że przestałam myśleć, że jest na coś jeszcze za mała. Dlaczego ta dziewczynka nie mogła wrócić do domu i się ogrzać? Dlaczego tatuś by ją zbił gdyby nie sprzedała zapałek? Dlaczego nikt się o nią nie troszczył? Dlaczego nie miała ciepłego ubranka? Dlaczego inni ludzie przechodzili obok i jej nie pomogli?
Tłumaczyłam, że nie wszyscy ludzie mają pieniążki, że niektóre rodziny nie mają na jedzenie dla swoich dzieci. Że ta bajka opowiada o dawnych czasach, że teraz są organizacje pomagające takim biednym dzieciom. Tłumaczyłam dużo i na okrętkę, bo nie chciałam powiedzieć do pięciolatki, że po prostu nie wszystkie dzieci są kochane. Jej zamyślona główka trawiła moje odpowiedzi. A na końcu powiedziała: "Mamusiu skoro oni nie chcą opiekować się swoimi dziećmi to po co je rodzą? Tylko po to żeby na świecie było więcej ludzi?"
Zonk. Patrzyłam w jej wielkie, mądre, niebieskie oczy i nie znajdowałam wytłumaczenia, które byłoby dobre dla pięciolatki...
Komentarze
Prześlij komentarz