Od środy do piątku siedzieliśmy wszyscy w domu, bo Oleczka załapała wirus żołądkowy. Na początku wyglądał dość groźnie i popędziliśmy do lekarza ale szybko się jej poprawiło. Chciałam szyć jej sukieneczkę z dzianiny i poszłam do pasmanterii kupić kawałek szarej dresówki. Wróciłam oczywiście nie tylko z dresówką ale również z polarowym materiałem w My little pony. Po prostu jak je zobaczyłam nie mogłam jej nie kupić.
Myślałam o uszyciu bluzy z kapturem ale jak Ola zobaczyła ten materiał od razu stwierdziła, że uszyjemy kocyk i podusie. Kupiłam go, żeby jej sprawić radość, więc nie było dla mnie problemu. Uzgodniłyśmy, że będziemy szyły kocyk i podusie. Miałam kilka bawełnianych tkanin, którymi można podszyć polar. Rozłożyłam je na podłodze i spytałam się Oli, który wybiera. Mi wydawało się, że najlepiej pasowałby różowy materiał w kółeczka. Ola wybrała materiał w fioletowo białe kwiatuszki. Ona ma szczególne wyczucie kolorów. Pozwalam jej na dobieranie tkanin i nici. Te jej wybory, mimo że na początku czasami wydają mi się trochę dziwne zawsze finalnie okazują się strzałem w dziesiątkę. Teraz też tak było.
Podszyłam bawełnianą tkaninę ociepliną. Przepikowałam ją w prostokąty, żeby ocieplina się nie przesuwała. Potem zostało już tylko zszycie prawymi stronami do siebie i wywinięcie przez mały zostawiony otwór. Ola nazwała go kołderkokocykiem :). Poduszki to już był moment, jedną wypełniłam silikonową kulką ja drugą Ola. Kołderkokocyk uzyskał powszechne uznanie.
Jednak nigdy nie wiadomo co siedzi w główce małego dziecka. Wieczorem, gdy rozłożyłam nowe podusie i kołderkokocyk zobaczyłam łzy w jej oczach. Okazało się, że jest jej przykro, że będzie spała zupełnie inaczej niż zwykle. I rozkładałyśmy z powrotem jej stary kocyk i kołderkę i ukochaną podusię chmurkę. Kołderkokocyk musi chyba poczekać na swoją kolej :).
Komentarze
Prześlij komentarz