Przejdź do głównej zawartości

Podatniku radź sobie sam



Na piątek wieczorem czekałam z utęsknieniem. Praca mojego męża, która wydawała się stabilna i dająca się okiełznać w ustalonych ramach czasowych nagle za sprawą nowej szefowej zyskała inny wymiar. Teraz godzina wyjścia z pracy mojego męża jest ciągłą niespodzianką. Niestety niespodzianką w sensie negatywnym. Takie, nie znacie dnia ani godziny. Bawiłam się z córeczką, podświadomie cały czas czekając na dźwięk domofonu oznajmiający, że za chwilę stanie w drzwiach. Czekałam, jak na męża wypuszczonego z wojska na przepustkę. Teraz będzie już tylko mój do poniedziałku.

Nie zdążyłam się z nim dobrze przywitać gdy dał mi do ręki jakieś pismo z ZUS. Moja mina mówiła sama za siebie, więc powiedział uspokajająco: „To nie polecony wiec na pewno nic takiego”. Przecież ZUS nie pisze do mnie listów dla przyjemności, to zawsze jest coś niemiłego. Nawet jak mnie informują, jaką będę miała emeryturę, to też nie jest miłe. Otwieram. ZUS informuje mnie uprzejmie, powołując się na nic nie mówiące mi paragrafy, że nie należy mi się zasiłek opiekuńczy za zwolnienie lekarskie na córeczkę. Rzeczywiście, jak nie polecony to nic strasznego nie może być.

Nastrój piątkowego wieczoru szlak trafił. Kilka stów do tyłu dlatego, ze lekarz źle wystawił zwolnienie lekarskie. Hmm, ale gdzie tu jest moja wina i dlaczego ja mam nie dostać kasy. To on spaprał swoją robotę, nie ja. Niech szanowny ZUS do niego wyśle pismo i obciąży go kosztami mojego wynagrodzenia. Mi nikt nie płaci za pilnowanie lekarza wystawiającego zwolnienie. O przepraszam pomyłka, chyba właśnie mi płaci bo jak tego nie dopilnowałam to z wypłaty nici. Miłościwie nam panujący ZUS poinformował mnie, podatnika, z którego pieniędzy żyje, że przysługuje mi odwołanie do Sądu Pracy. Jasny szlak trafiał mnie raz za razem. Dlaczego ja płacąca uczciwie całe życie podatki mam się włóczyć od razu po jakiś sądach? Dlaczego nie wezwali mnie po prostu celem wyjaśnienia? A tak w ogóle to dlaczego w ogóle mnie w to wciągają? Powinni sobie jak cywilizowani ludzie zadzwonić do Przychodni, dowiedzieć się czy dziecko rzeczywiście było chore i poprosić o korektę zwolnienia. Mi natomiast powinni przesłać kasę, żebym miała za co utrzymywać swoje kochane dziecko. I koniec. Ja tu do niczego potrzebna nie jestem.

Nic z tym nie zrobię, niech sobie wsadzą nie powiem gdzie te pieniądze - z takim przeświadczeniem usiłowałam zamknąć w swojej głowie rozdział ZUS a otworzyć na nowo rozdział miły piątkowy nastrój. Poszło całkiem nie źle.

Rozdział ZUS otworzyli mi w poniedziałek koledzy z pracy. Przekonana, że mają rację i takiej instytucji nie należy darować nawet 5 złotych a nie kilku stów wtorkowy poranek spędziłam w ZUS. Siadłam przed Panią. Z całych sił powstrzymywałam kłębiący się w mojej głowie potok słów wyrażających wszystkie żale jakie mam do tej instytucji. Hmm, a po drugiej stronie. Zaraz zobaczymy jak można Pani pomóc. Kilka telefonów i okazało się, że sprawę można załatwić prawie po ludzku. Prawie bo oczywiście ja się będę musiała za tym naganiać, w godzinach pracy, robiąc za pocztę kurierską pomiędzy przychodnią a ZUS. W tym czasie osoba, która zawiniła będzie sobie spokojnie zarabiała pieniądze, myląc się kolejne razy i fundując następnym bogu ducha winnym ludziom podwyższony poziom adrenaliny.

Przez taką miłą panią w okienku człowiek nie może sobie nawet ulżyć i nawrzeszczeć. Pozostają mi tylko w głowie moje dlaczego. Dlaczego nie można tego zorganizować po ludzku? Dlaczego, nawet przyjmując, że lekarze to święte krowy i ich nie można pociągnąć do odpowiedzialności za błędy przy wypisywaniu zwolnień (za wszystkie inne zresztą też nie), nie można po prostu poprosić podatnika o wyjaśnienia? Dlaczego ta instytucja traktuje mnie z góry jak oszusta, który musi jej udowadniać, że to nie prawda?

I gdy tak piszę te moje dlaczego, przypomina mi się moja przyjaciółka, która wygrała kilka lat temu walkę z rakiem piersi. Walcząca z utratą swojej kobiecości i włosów na głowie, usiłująca odgonić strach z oczu trójki małych dzieci. Dzieci nie umiejących zrozumieć i przerażonych. Zmagająca się ze skutkami ciężkiej chemii. Starająca się być silną i wierzącą w cud. Przypomniało mi się jak jeden list polecony zgasił zapał w jej oczach. Zaproszenie na komisję lekarską, na której miała udowadniać, że nie jest wielbłądem.

Kochana instytucjo użyteczności publicznej, nigdy nie byłaś kochana ale może już czas żebyś była trochę bardziej ludzka.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kamizelka na drutach – szybki tutorial

Cały czas z utęsknieniem czekam na wiosnę. Tęsknię za słońcem i lekkim ubraniem. W tamtym roku zrobiłam sobie na drutach dwa poncza. Bardzo mi się podobały i nadal mi się podobają. Jednak są dosyć niewygodne w noszeniu na co dzień. Na zdjęciach owszem wyglądają bardzo fajnie. Wystarczy jednak narzucić na ramię torebkę, każda z nas to robi, i już nie wiadomo jak ułożyć ponczo. Postanowiłam więc wydziergać sobie otulacz w postaci kamizelki. Robiłam go z myślą o wiośnie ale można go również nosić na cienkiej puchowej kurtce w mroźne dni. Otulacz jest bardzo prosty do zrobienia i myślę, że każda początkująca na drutach osoba może taki wydziergać. Poniżej opiszę jak dziergany był mój. Rozmiar S/M. Możecie sobie zerknąć na zdjęcia, jestem dość szczupłą osobą o wzroście 164 cm. MATERIAŁY: 10 motków włóczki Drops Andes, kolor 0519 ciemny szary Druty na żyłce 80 cm nr 15 Drut do robienia warkoczy OBJAŚNIENIA: Ściągacz : 2 oczka prawe, 2 oczka lewe.

Kominiarka dla dziewczynki

"Mamo zimno mi w policzki i w nos" usłyszałam od córeczki gdy szłyśmy rano do szkoły. Na zimny nos raczej nic nie poradzimy ale jeśli chodzi o policzki kominiarka powinna rozwiązać sprawę. Postanowiłam ułatwić sobie sprawę i znaleźć tutorial w necie. Sprawa nie była taka prosta, ale  najbliższa ideałowi była kominiarka ze strony  www.garnstudio.com . Czapka na stronie Garnstudio zrobiona była z włóczki Drops Delight, która ma w składzie  wełnę. Testy włóczek z różnym składem mamy z Olą za sobą. Jedyna wełna, która zdaniem Oli nie gryzie, to czysta wełna z merynosów. Kilka motków Drops Big Merino znalazło się w moim składziku z włóczkami. Łącznie poszło około 200 g włóczki. Trudno mi dokładnie powiedzieć, ponieważ wykorzystywałam resztki. Model ze strony Garnstudio robiony był na drutach 2,5 mm a ja do Big Merino używam 5 mm więc musiałam kombinować :). Na szczęście model był ciągle przy mnie i mogłam co chwilę mierzyć i dostosowywać do niej wymiar kominiarki. Ola niecier

Przeplatany sweter z kapturem - tutorial

Bardzo lubię wełnę Drops Andes. Jest gruba, szybko się z niej robi i nie drapie (przynajmniej mnie, bo moja córka jest innego zdania ;)). Postanowiłam zrobić z niej gruby sweter z kapturem do nakładania przez głowę. Długo zastanawiałam się nad wzorem. Czasami wydawało mi się, że najlepszy będzie po prostu prosty, później moje myśli skręcały do moich ulubionych warkoczy. W każdej opcji potrafiłam znaleźć coś złego ;). W końcu postanowiłam trochę poprzeplatać :). Dlaczego tak się zastanawiałam nad tym wzorem i nie byłam do końca pewna jakiego użyć? Bo tym razem, nie był to sweter dla mnie ani dla żadnego z moich bliskich, którego mogłabym się spytać jakim wzorem chce mieć zrobiony sweter. Sweter był robiony na aukcję Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i chciałam, żeby się po prostu komuś spodobał. Możecie go znaleźć i licytować pod tym linkiem  http://aukcje.wosp.org.pl/welniany-sweter-rozmiar-s-i6043828 .  Jeśli macie ochotę zrobić sobie taki sam p